i cofnijmy się o pół wieku, w czasy, kiedy jedynym sojusznikiem ratownika była konopna lina, zazwyczaj trzydziestometrowej długości. Nie należy się więc dziwić, że wyprawy trwały czasem kilkanaście godzin, a na temat pokonywanych trudności i ponoszonego ryzyka do dnia dzisiejszego krążą barwne opowieści i nie wiadomo już gdzie prawda, gdzie fantazja.<br>Współczesny ratownik, młody, wyszkolony, dysponujący nowoczesnym sprzętem, nie potrafi już odtworzyć ani rzeczywistych trudności, ani tym bardziej atmosfery tamtych lat, kiedy Zamarła budziła lęk, a wydostanie z jej zerw człowieka - dziś zabieg prosty i łatwy - było dużym problemem. Wielokrotnie mówiąc o dziejach naszego ratownictwa na różnego rodzaju spotkaniach i fachowych