Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kuchnia
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
bruku na wylotowych arteriach miasta, wyrzucał: Oto człowiek, który mnie i moją rodzinę postanowił pozbawić kawałka chleba i puścić z torbami. Bo jakżeż na wyasfaltowanej Grochowskiej czy wytwornej Wolskiej poruszać się będą bohaterowie moich felietonów? Jakżeż będą mogli posługiwać się w tych warunkach swą ulubioną mową wiązaną? Stracą cały swój fason, cały swój styl.
I miał rację - w trzydzieści lat później o nowych mieszkańcach Szmulek, lokatorach budowanych wówczas wysokościowców, Teoś Piecyk mówi, że każdy z nich to warszawiak, co po metrykie cały dzień koleją i trzy dni wołamy jedzie.
W przyszłym roku minie dwadzieścia lat od śmierci Wiecha. Nie żyją już
bruku na wylotowych arteriach miasta, wyrzucał: Oto człowiek, który mnie i moją rodzinę postanowił pozbawić kawałka chleba i puścić z torbami. Bo jakżeż na wyasfaltowanej Grochowskiej czy wytwornej Wolskiej poruszać się będą bohaterowie moich felietonów? Jakżeż będą mogli posługiwać się w tych warunkach swą ulubioną mową wiązaną? Stracą cały swój fason, cały swój styl.<br>I miał rację - w trzydzieści lat później o nowych mieszkańcach Szmulek, lokatorach budowanych wówczas wysokościowców, Teoś Piecyk mówi, że każdy z nich to warszawiak, co po &lt;orig&gt;metrykie&lt;/&gt; cały dzień koleją i trzy dni wołamy jedzie.<br>W przyszłym roku minie dwadzieścia lat od śmierci Wiecha. Nie żyją już
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego