i przysiadłem, oparty ramieniem o smoczą łapę. Tu czułem się bezpieczniej. Miałem nadzieję, że zobaczę wśród gromady obcych znajomą postać Płowego, ale mego przybranego ojca nie było. Pewnie, minęło przecież tyle czasu. Zapewne obowiązki wezwały go do domu.<br>Opanowano jakoś bałagan, przy wydajnej pomocy Wiatru Na Szczycie, który, zbłaźniwszy się fatalnie, tym gorliwiej przepędzał służbę. Na koniec w warzywniku pozostali tylko: Pożeracz Chmur i ja, Hajg oraz dwóch zwyczajnie wyglądających magów w średnim wieku. Jeden z nich był Mówcą.<br>"Co cię tu przywiodło?"<br>"Sprawdzian." - Niepewnie pokazałem miejsce nad lewą piersią, gdzie umieszczano znak kasty.<br>"Dość późno."<br>Zwiesiłem głowę z pokorą, wpatrując