pana Trypolskiego, aby wezwał siostrzeńca z Warszawy. Wy tam podobno macie jeszcze kontakty, różne znajomości. Może stare, z podziemia, z konspiracji? Proszę się nie obawiać! - uniósł dłoń z papierosem w srebrnej cygarniczce. - My, proszę kochanego pana, musimy teraz trzymać się razem. W tych ciężkich czasach. Prawda?<br>Ojciec podniósł ostrożnie kruchą filiżankę. Wypił łyk kawy.<br>- Nie wiem, czy ksiądz nie zawiedzie się na mnie. Dawno straciłem kontakty.<br>- Henku, Henku, wysłuchaj dobrodzieja do końca - odezwał się wuj Florenty.<br>- Otóż, drogi panie Henryku - mówił ksiądz Szotarski znów zaciągając się papierosem i mrużąc oczy - chodzi o człowieka, który uciekł z Katynia. Świadka. On widział wszystko