nagrywam całość. Zauważam niedociągnięcia, lecz nie jest tragicznie. Potrafię wychwycić momenty, spontaniczność chwili (np. niefortunne przypalenie włosów mojego męża, gdy pochylał się nad świeczką). Gdy oglądamy to na drugi dzień dla poprawy kacusiowego nastroju, to zrywamy boki! Bywa, dość często, że towarzyszom zabawy i głównym bohaterom po prostu urywa się filmik... A ja mam dowody na ich małpiaste i pijackie, przy tym przezabawne zachowanie. Podobno mogę zrobić użytek z tych filmów i powysyłać je do odpowiednich programów, lecz mnie to nie bawi. Wystarczy, że my, w swoim bliskim gronie mamy uciechę. Z przyjemnością wrzuciłabym fotki z imprezek do bloga, lecz zdaję