krokiem wydawało mi się, że coraz mocniej gra,<br>coraz głębiej, jakby dusząc w sobie te moje kroki i to przyspieszone<br>swoje serce. Toteż gdy obejmowałem jej głowę, czułem, jak z ulgą ją<br>składa w moje ręce, jak poddaje mi się cała, bezwolna, że mógłbym bez<br>oporu wziąć jej ciało od fisharmonii i nawet razem z tą fisharmonią, a<br>może i razem z tym kościołem. I najwyżej broniła się już tylko<br>omdlałymi słowami przede mną, przed sobą:<br> - Nie, Piotr, nie możemy tak. Jesteśmy w kościele. Bóg nas może<br>skarać.<br> Musiał jednakże ksiądz wypatrzyć, czy może mu ktoś doniósł, że Anna<br>przychodzi nie