Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
Zygmunt.
- Zaraz. Mam nowy kawałek. Wczoraj z Trawką ułożyliśmy, ale muza moja. Posłuchaj, coś ekstra!
Chwycił za gitarę. Ułożył lewą łapę na gryfie, skupił myśli, wzrok wbił w ziemię i nagle ruszył z kopyta, szarpnął struny z taką siłą, z takim natężeniem w twarzy, że niemieccy ekspresjoniści to przy nim flaki z olejem. Po instrumentalnym wstępie nadszedł czas na słowa. Leciało to mniej więcej w tym stylu:

Idę wolno ulicą
Adidasy mi się świcą
Dres mam lekko ujebany
Ktoś dziś będzie pałowany

Tu następowała solówka, runda pierwsza, która w wykonaniu Rubina przypominała bójkę sam na sam z gitarą.

Zapierdolę dwóch-trzech
Zygmunt.<br>- Zaraz. Mam nowy kawałek. Wczoraj z Trawką ułożyliśmy, ale muza moja. Posłuchaj, coś ekstra!<br>Chwycił za gitarę. Ułożył lewą łapę na gryfie, skupił myśli, wzrok wbił w ziemię i nagle ruszył z kopyta, szarpnął struny z taką siłą, z takim natężeniem w twarzy, że niemieccy ekspresjoniści to przy nim flaki z olejem. Po instrumentalnym wstępie nadszedł czas na słowa. Leciało to mniej więcej w tym stylu:<br><br>Idę wolno ulicą<br>Adidasy mi się świcą<br>Dres mam lekko ujebany<br>Ktoś dziś będzie pałowany<br><br>Tu następowała solówka, runda pierwsza, która w wykonaniu Rubina przypominała bójkę sam na sam z gitarą.<br><br>Zapierdolę dwóch-trzech
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego