Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Morze
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1961
ginie z oczu i znów się wynurza. Widać to głowę, to łapy. Coś tu nie w porządku. Ta nie są zwykłe ruchy ptaka. Przyspieszamy kroku. Z morza wysuwa się wężowym ruchem płaska głowa na długiej szyi.
- Lampart morski - szepce biolog. I przystajemy, by nie spłoszyć rzadkiej na tych wybrzeżach drapieżnej foki. Nie widzi nas. zajęta podrzucaniem schwytanego pingwinka. Bawi się z nim jak kot myszą. Po długiej chwili nagle wypływa bezkształtna czarno bura masa.
- Uciekł?
- Skądże, to tylko skóra, z której lampart "wyłuskał" ofiarę. Zjada tylko mięso pingwina. Ruchliwszy od fok Weddella, napastliwy, nie lęka się atakować człowieka. Prawdziwa zakała spokojnego
ginie z oczu i znów się wynurza. Widać to głowę, to łapy. Coś tu nie w porządku. Ta nie są zwykłe ruchy ptaka. Przyspieszamy kroku. Z morza wysuwa się wężowym ruchem płaska głowa na długiej szyi. <br>- Lampart morski - szepce biolog. I przystajemy, by nie spłoszyć rzadkiej na tych wybrzeżach drapieżnej foki. Nie widzi nas. zajęta podrzucaniem schwytanego pingwinka. Bawi się z nim jak kot myszą. Po długiej chwili nagle wypływa bezkształtna czarno bura masa. <br>- Uciekł? <br>- Skądże, to tylko skóra, z której lampart "wyłuskał" ofiarę. Zjada tylko mięso pingwina. Ruchliwszy od fok Weddella, napastliwy, nie lęka się atakować człowieka. Prawdziwa zakała spokojnego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego