sweeper upewniwszy się, że utrzyma jedną ręką pakunek, ostrożnie otworzył pierwsze drzwi. Przez drugie, obite siatką, buchnęło tchnienie upału. Wyszli na werandę obrosłą "złotym deszczem''. Gęsty, cienisty kożuch listowia zaszeleścił jak poruszony podmuchem wiatru. Jaszczurki wspinały się po plecionce wiotkich gałązek, skakały w liście jak w wodę.<br>Skrzypnął nagle trzcinowy fotel, podniósł się z niego drobny, szczupły mężczyzna, ciemna cera odbijała od bieli otwartego kołnierza, oczy miał zaczerwienione i błyszczące, jakby przed chwilą płakał.<br>- Dlaczego pan tu siedzi, panie Ram Kanval?<br>- Czokidar widział mnie kiedyś z panem i zaliczył do kręgu pańskich znajomych. Pozwolił mi wejść, ale przestrzegał, że pan zaraz