Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
rzemyki. Szła przez długi, opustoszały salon mocno stukając obcasami. Zatrzymała się przed karcianym stolikiem, na którym piętrzyły się zapisane i już nieliczne czyste arkusze. Założyła w tył ramiona, bufiaste rękawy wybrzuszyły się, kryza pod szyją nieledwie podpierała brodę. Urzędnicy podnieśli się z miejsc, wskazali jej własne siedzenia, do wyboru. Może fotel?

- Spocznijcie, obywatelko.
- Postoję - odparła Gawlikowa i nie zmieniła postawy.
- Bądźcie tak uprzejma, wasze imię i nazwisko, kiedy rodzona, gdzie?
- Na co wam?
- Musimy zapisać. Należy się wam ziemia. Dwa, może i trzy hektary. Zapracowaliście sobie.
- Nijakich hektarów mi nie trza. Bez łaski wielmożnych panów.
"Wielmożni panowie" spłoszyli się. Poszeptali między
rzemyki. Szła przez długi, opustoszały salon mocno stukając obcasami. Zatrzymała się przed karcianym stolikiem, na którym piętrzyły się zapisane i już nieliczne czyste arkusze. Założyła w tył ramiona, bufiaste rękawy wybrzuszyły się, kryza pod szyją nieledwie podpierała brodę. Urzędnicy podnieśli się z miejsc, wskazali jej własne siedzenia, do wyboru. Może fotel?<br><br> - Spocznijcie, obywatelko.<br> - Postoję - odparła Gawlikowa i nie zmieniła postawy.<br> - Bądźcie tak uprzejma, wasze imię i nazwisko, kiedy rodzona, gdzie?<br> - Na co wam?<br> - Musimy zapisać. Należy się wam ziemia. Dwa, może i trzy hektary. Zapracowaliście sobie.<br> - Nijakich hektarów mi nie trza. Bez łaski wielmożnych panów.<br> "Wielmożni panowie" spłoszyli się. Poszeptali między
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego