chodzić po kawiarniach. Najlepiej niech pan wpadnie do mnie.<br> Pani Janina mieszkała w małej kawalerce na Muranowie. To brzydkie z natury mieszkanko - mieściło się w budynku, postawionym jeszcze w latach czterdziestych na gruzach getta - przerobiła na sympatyczne gniazdko, wymoszczone pięknymi przedmiotami, miękkie, ciepłe i czekoladowe w kolorze. Usiadłem w wygodnym fotelu gościnnym, na wprost dużego obrazu, przedstawiającego lisowczyka o surowym obliczu, gotowego siekać, palić i gwałcić. Pani Janina zakręciła się przy kawie w przedpokoiku, będącym zarazem kuchenką, i usiadła na tapczanie, naprzeciw mnie. W tym wnętrzu stawała się zupełnie inną osobą: zniknęła zabiedzona pracownica o głodowej pensji, milcząca i smutna, a