z daleka, że do Andrzeja przyjechali rodzice. Niewysoka pani bardzo elegancko ubrana, dzień był chłodny, miała więc na ramionach etolę ze srebrnego lisa. Znacznie wyższy od niej mężczyzna, cały czas prowadzał ją pod łokieć. Kiedy Zuzanna zjawiła się ze skrzypcami w świetlicy, spotkała tam właśnie Andrzeja. Spojrzał na nią, na futerał, który trzymała w ręku i parsknął:<br>- To ty jesteś tą skrzypaczką! <br>- A ty tym akompaniatorem! <br>Oboje wpadli w dobry humor, już po kilku akordach Zuzanna zorientowała się, że jeżeli chodzi o fortepian, to Andrzej raczej nie ma wielkiej wprawy. Grał poprawnie, ale bez żadnej techniki. Powiedział, że przez parę lat