Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
nas - głos rozbrzmiewał raczej żalem niż wyrzutem. - Tu się czeka.
Wskazał ręką fotel. Wrócił po krótkiej chwili.
- Monsignor prosi pana- rzekł. - Trzeci pokój na prawo.
Usunął się, żeby mnie przepuścić. Ale póki nie odnalazłem właściwych drzwi, nie ruszył się z miejsca, czuwając nad moimi krokami. Zastukałem.
- Avanti!
Wszedłem do obszernego gabinetu, obitego zieloną materią, pełnego mebli, obrazów, kandelabrów i luster. Monsignor Rigaud, masywny, o wielkim różowym obliczu pozbawionym jakiegoś charakterystycznego rysu, podniósł się trochę ociężale zza biurka. Przywitanie jego było sympatyczne. Po prostu zwyczajne, normalne. Po raz pierwszy takie w Rzymie. Bez żadnego skrępowania czy rekompensowanych zdwojoną serdecznością przełamywań się, no
nas - głos rozbrzmiewał raczej żalem niż wyrzutem. - Tu się czeka.<br>Wskazał ręką fotel. Wrócił po krótkiej chwili.<br>- Monsignor prosi pana- rzekł. - Trzeci pokój na prawo.<br>Usunął się, żeby mnie przepuścić. Ale póki nie odnalazłem właściwych drzwi, nie ruszył się z miejsca, czuwając nad moimi krokami. Zastukałem.<br>- Avanti!<br>Wszedłem do obszernego gabinetu, obitego zieloną materią, pełnego mebli, obrazów, kandelabrów i luster. Monsignor Rigaud, masywny, o wielkim różowym obliczu pozbawionym jakiegoś charakterystycznego rysu, podniósł się trochę ociężale zza biurka. Przywitanie jego było sympatyczne. Po prostu &lt;page nr=61&gt; zwyczajne, normalne. Po raz pierwszy takie w Rzymie. Bez żadnego skrępowania czy rekompensowanych zdwojoną serdecznością przełamywań się, no
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego