Absurd dziki!<br>Stale spuchnięte mam pół twarzy!<br>Trzeba się wyrzec głupich marzeń<br>i wrócić do metafizyki!<br><br>Lecz teraz, kiedy w nagłej ciszy,<br>jaką wywołał Bonjy nietakt,<br>zobaczył ją, znów nieodparcie<br>go pociągnęła ta kobieta.<br>Przez profesorskie roztargnienie<br>biorąc chwilowe podniecenie<br>za przejaw prostej męskiej siły,<br>zbliżył się do niej z galanterią<br>i, chcąc dowcipny być i miły,<br>rzekł do niej, nadrabiając gestem:<br>Pani pozwoli, Stossem jestem!<br>Bonja, choć tęgo miała w czubie,<br>pojęła, że zrobiła faux pas,<br>nie chcąc więc zrażać sobie chłopa,<br>rzekła z prostotą: Tak, to lubię!<br>Bądź pan tak dobry, filozofie,<br>i usiądź przy mnie tu, na sofie