słuchawkę.<br>Zadzwonił tylko po to, żeby nie mieć sobie nic do wyrzucenia. I żeby zdemaskować kłamstwa Izoldy! Niech wie, że nie jest głupcem. Koniec z Tristanem! Koniec! Koniec!<br><br><br>5<br>Podczas gdy Ewa była w łazience, Gordon, zagłębiony w fotelu, rozpamiętywał swoje życiowe porażki. Teraz właśnie Izolda. Otaczał ją tak wyszukaną galanterią i dbałością, że musiała być z drewna, jeśli nie uległa tej romantycznej finezji uczuć. Dostawała od niego kwiaty, gdziekolwiek się znalazła - w Krakowie, w Zakopanem, w Ustce. Z niezwykłą starannością wynajdywał dla niej artystyczne drobiazgi, które przyjmowała bez wzruszenia. Każdego dnia dawał jej subtelne dowody pamięci. Ten nieznany już dzisiaj