zakurzonych, ciężkich mebli. Zauważyłem również w pokoiku obok stół<br>przykryty ceratą, na nim stary kalendarz; o ten kalendarz Brandel<br>opierał swe małe kartony z niezrównanymi pejzażami czy serią<br>"macierzyństwa" (zawsze "kobieta z dzieckiem": chłopka z dzieckiem<br>wśród gór, Madonna z Dzieciątkiem pod niebem gwiaździstym, zawsze matka<br>i dziecko w przeróżnych gamach pejzaży).<br> Sam mi wyznawał, że te małe kartony maluje lata, że czas, który im<br>poświęca, przechodzi granice nawet jego imaginacji; "A moja imaginacja<br>jest wielka!"<br> Tu po raz pierwszy przeżyłem sztukę Brandla, nie szukając powiązań i<br>zbliżeń do tych czy innych wątków artystycznych czy "izmów", ale<br>właśnie w tym, co