jeden z ostatnich wiatrów, dzięki którym ta ziemia słuchała klechdy o masztach przebijających niebo i o żaglach wyciętych wprost w horyzoncie. Teraz wszystko zmalało. <br>Niska, podwójna brama cmentarza otwarta na oścież. Idą smutni ludzie dróżką w lewo, z nogi na nogę, prawie pod sam kościół. Uczestnicy mszy świętej, a i garstka takich, co wprost z ulicy. <br>Na schodach przy drzwiach, którymi Hansa wprowadził proboszcz, chór dziecięcy w granatowych płaszczykach. Zofia na czarno. <br>Dzwon ponownie, ale jakoś jękliwiej. Może dlatego, że słuchany między starymi kamieniami, opasany murami? Szarpany dziś litościwie przez kościelnego? <br>Skrzypienie drzwi, a w nich młody ksiądz w srebrach i