Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
mocniej się świecił, aż zaczynałem, mrużyć powieki. Szokował mnie wprost tym światłem, buchającym z neonów i wystaw sklepowych. Wszedłem w jakąś olbrzymią, szeroką ulicę. Notmalną, to znaczy z chodnikami. Tłoczno na nich było jak na jakiejś manifestacji. To było męczące.
Po godzinie takiej harówki dla nóg i oczu zorientowałem się, gdzie jestem. Jeszcze jeden płac z fontatmą. Przysiadłem na jej obramowaniu. Nie sam. Kilka osób tak samo Próbowało się ochłodzić jak ja. Fontannę poznawałem. Tyle razy oglądalem na zdjęciach jej trytona podług rysunku Berniniego. Wiedziałem też, jak płac się nazywa: Barberini. Na prawo ode mnie musiał tu być gdzieś pałac Barberinich
mocniej się świecił, aż zaczynałem, mrużyć powieki. Szokował mnie wprost tym światłem, buchającym z neonów i wystaw sklepowych. Wszedłem w jakąś olbrzymią, szeroką ulicę. Notmalną, to znaczy z chodnikami. Tłoczno na nich było jak na jakiejś manifestacji. To było męczące.<br>Po godzinie takiej harówki dla nóg i oczu zorientowałem się, gdzie jestem. Jeszcze jeden płac z fontatmą. Przysiadłem na jej obramowaniu. Nie sam. Kilka osób tak samo Próbowało się ochłodzić jak ja. Fontannę poznawałem. Tyle razy oglądalem na zdjęciach jej trytona podług rysunku Berniniego. Wiedziałem też, jak płac się nazywa: Barberini. Na prawo ode mnie musiał tu być gdzieś pałac Barberinich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego