to w swojej ręce. Czasem zresztą dawała temu<br>wyraz na głos:<br> - Mój Boże, żeby gdzieś tak tu go znaleźć. O, pod tamtą tarniną. Czy<br>choćby tam, jak ta topola. A niechby nawet gdzie ten kościół, tam.<br> Czasem próbowała z mojej pamięci coś wycisnąć, nieomal prosząc tę<br>moją pamięć:<br> - Przypomnij sobie, gdzie poczułeś, że ci się lżej zrobiło? Może nie<br>zauważyłeś, ale przecież musiało ci się lżej zrobić. Co dwa buty, to<br>nie jeden.<br> A czasem jedynie westchnęła głęboko, lecz słowom nie dała ust<br>opuścić, jakby je dusząc przed wargami. A najdziwniejsze, że coraz<br>mniej na mnie wyrzekała, że zgubiłem tego buta