może i pod jej drzwi. Bo co wtedy? Zapukać czy odejść? Może<br>usłyszawszy skrzypienie schodów, bo w takich kamienicach schody pod<br>najlżejszymi stąpnięciami skrzypią, sama otworzyłaby mi drzwi, żeby<br>zobaczyć, któż to do niej idzie? Czyżby listonosz z przesyłką, znów z<br>jakimś materiałem na sukienkę? Co prawda, mógłbym spytać się, gdzie tu<br>mieszka wdowa po doktorze Sobkiewiczu, lecz wydało mi się to<br>tchórzliwe.<br> Uznałem w końcu, że najlepiej dla mnie będzie, jeśli wsiądę w<br>samochód i wyjadę, skoro słońce tylko zajdzie. Panny Ponckie, na<br>szczęście, odwiedziłem, a innych innym razem odwiedzę. Zastanawiałem<br>się jedynie, jak powiadomić Kozę, że opuszczam przed czasem