Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
mety. Nie przejmuję się tym jednak, wiem, że gdy wstanę, mocne podmuchy zachodniego wiatru pozwolą w godzinę wyrównać psoty prądu.
Budzi mnie słońce wpadające do kajuty. Cóż za radość widzieć jego wesołe błyski na mahoniu ścian, na niklu okuć, na każdym najdrobniejszym sprzęcie. Wybiegam na pokład, wiatru ani śladu. Pacyfik gładki, połyskujący, jak szkło. Cisza...

Dwanaście godzin bez wiatru. Ciepło. Zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić. Pokład umyty, rzeczy spakowane, wszystko gotowe do lądowania. Siedzę `a la zen na rozłożonym ponownie dywanie, pisząc na maszynie ostatnie kartki książki.
Dwadzieścia cztery godziny ciszy. Zapalam przed figurką Buddy dwie pałeczki wonnego kadzidła, prosząc o
mety. Nie przejmuję się tym jednak, wiem, że gdy wstanę, mocne podmuchy zachodniego wiatru pozwolą w godzinę wyrównać psoty prądu.<br> Budzi mnie słońce wpadające do kajuty. Cóż za radość widzieć jego wesołe błyski na mahoniu ścian, na niklu okuć, na każdym najdrobniejszym sprzęcie. Wybiegam na pokład, wiatru ani śladu. Pacyfik gładki, połyskujący, jak szkło. Cisza...<br><br> Dwanaście godzin bez wiatru. Ciepło. Zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić. Pokład umyty, rzeczy spakowane, wszystko gotowe do lądowania. Siedzę `a la zen na rozłożonym ponownie dywanie, pisząc na maszynie ostatnie kartki książki.<br> Dwadzieścia cztery godziny ciszy. Zapalam przed figurką Buddy dwie pałeczki wonnego kadzidła, prosząc o
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego