jeno jej śniade uda.<br> Podniosłem się spod winnicy i przytrzymując się witek, gdyż od kilkudniowego głodu miotało mną bardziej niż ongiś po wyjściu z karczmy Judki, szedłem do niej, a raczej do śniadych ud, od których jak od miedzianej patelni odbijało się słońce.<br> Jakże one musiały być upalne, jak przytulne, gładkie, z ledwie sypiącym się puszkiem.<br> I już chciałem uklęknąć modlitewnie, przytulić się do nich całą twarzą, gdy dziewczyna wyciągnęła zza pleców prawie ćwiartkę pieczonego prosiaczka.<br> <page nr=40><br> Zapachniało majerankiem, kminkiem, imbirem, bobkowym liściem, czarną solą.<br> Wziąłem z jej rąk tę pieczeń, usiadłem na brzegu rowu, opuszczając ubłocone buciory w zielonkawą wodę, i