jakie miewają podczas samotnej wspinaczki, o osobliwym towarzystwie. Nie przypuszczał, że to może być tak niewiarygodnie plastyczne, niemal fizyczne. Pierwszy raz to przeżył na Dhaulagiri, po raz drugi na Shisha Pangma. Wchodził samotnie Ścianą Wschodnią. Po 16 godzinach wspinaczki, kiedy do szczytowej grani miał jakieś 150 metrów, trafił na lodową gładź przysypaną świeżym śniegiem z wyższych partii, a był przekonany, że już pokonał tę lodową stromiznę. Zaczął się zastanawiać, którędy pójść - w lewo, w prawo? A myślał głośno, jakby z kimś rozmawiał. I nagle zaczął się radzić "towarzysza" wspinaczki, jaką wybrać drogę, gdzie wbić hak? Po chwili już kojarzył, że jest