elektrycznym wózkiem - widział ich, oparty o poręcz korytarza, który teraz, gdy rakieta stała na rufie, zmienił się w pionową studnię, sięgającą aż do pierwszej grodzi maszynowej. Czuł nad sobą i pod sobą rozłożyste piętra metalu, gdzieś na samym dole pracowały cichobieżne przenośniki, słychać było słabe mlaskanie przewodów hydraulicznych, a z głębi czterdziestometrowego szybu płynął miarowo podmuch zimnego, oczyszczonego powietrza z klimatyzatorów maszynowni.<br>Dwaj ludzie obsługi komorowej otwarli przed nimi drzwi. Rohan sprawdził odruchowo położenie pasów i docisk maski. Jordan i Blank weszli za nim, po czym <page nr=15> blacha zazgrzytała ciężko pod stąpnięciami robota. Przeraźliwy, przeciągły syk powietrza, wciąganego do wnętrza statku. Otwarła