pamięci.<br>Na wiosnę 1921 roku (czy już 1922?) moi koledzy coraz to zwiewali z pracowni, żeby godzinami pławić się w Wiśle i opalać na plaży. Jeden z najzdolniejszych ("<q>najmniej pracuje i ciągle robi postępy</>" - wzdychał profesor ze zgorszeniem i uznaniem) mówi mi, leżąc nago na piasku, ze świadomością, że wypowiada głęboką nowoczesną myśl filozoficzną: "<q>Nie wiem, co jest ważniejsze, opalać się czy malować</>".<br>Milczę, bo nagle w tej atmosferze błogiej rozkoszy prawie że fizycznie odczuwam zatęchłą piwniczną atmosferę niewoli, krzywdy, tragedii, o której ci chłopcy nic nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Wyspiański, tu w Krakowie umierający na syfilis, suchoty i