czym więc się przejmować. Optymizm idiotów, właściwy zwłaszcza naszej klasie politycznej, jest dla mnie również nie do przyjęcia. Zakłada, że jest ktoś od nas mądrzejszy: Bóg, Komisja Europejska, prezydent Stanów Zjednoczonych, których obowiązkiem jest rozwiązywanie problemów zbyt trudnych dla "naszych małych rozumków". My zaś jesteśmy na tyle mało ważni w globalnym i kosmicznym rachunku, że jakoś przetrwamy. Jak mawiają Rosjanie: tisze jediesz, dalsze budiesz.<br>Odrzucam też aktywny optymizm rozmaitych uczniów Hegla, którzy twierdzą, że świat można wyjaśnić kilkoma regułami gry, że istnieją obiektywne prawa historii i rozwoju, a obserwowany chaos to tylko wynik tymczasowej niedoskonałości naszego rozumu. Prędzej czy później odkryjemy