tapczanie jedno obok drugiego, głową dotykałem prawie pochyłego sufitu, wystarczyło wyciągnąć rękę i objąć Alicję, by przekonać się o jej zamiarach: albo rzuci mi się w ramiona, albo wyśmieje. Należało oczekiwać tego drugiego.<br>- Ty się we mnie kochałeś, prawda, Jasiu?<br>- Marzyłem o tobie nocami. Wyobrażałem sobie nie wiadomo co w głupiej naiwności, zamiast zrozumieć, że z takim brzydalem bez grosza nie zechce wdać się w romans piękna Alicja.<br>Odczuwałem już pewne trudności z wymową, choć mój umysł pozostawał jasny: calvados paraliżował ośrodki mowy i ruchu.<br>- Ty nie jesteś taki strasznie brzydki, Jasiu - pocieszyła mnie Alicja. - Pamiętasz, jak przychodziłeś do biblioteki i