Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
GOŁYMI RĘKOMA NA NAJWIĘKSZEGO ZABIJAKĘ TOKIO - tego rodzaju tytuły, drukowane w światowej prasie tańczyły mi przez oczyma, gdy powoli, ale zdecydowanie skradałem się ku najniebezpieczniejszemu człowiekowi Japonii.
Duchy Kmicica i Zbyszka z Bogdańca unosiły się nade mną szepcząc: "szybka decyzja jest cechą dobrego dowódcy", "atak najlepszą formą obrony" i podobne głupstwa.
Kiedy znalazłem się w odległości metra, dostrzegłem przez poprzecinany papier (była to chyba "Mainichi", najpospolitsza gazeta Japonii) szereg straszliwych zębów, jakimi przyozdobiona była szabla krwawego Ja-kiegoś-tam. Nabrałem powietrza, wezwałem do pomocy Buddę Wszechobecnego i runąłem naprzód jak owa burza.
Nim jednak to nastąpiło, na szczęście dla nas obu
GOŁYMI RĘKOMA NA NAJWIĘKSZEGO ZABIJAKĘ TOKIO - tego rodzaju tytuły, drukowane w światowej prasie tańczyły mi przez oczyma, gdy powoli, ale zdecydowanie skradałem się ku najniebezpieczniejszemu człowiekowi Japonii.<br> Duchy Kmicica i Zbyszka z Bogdańca unosiły się nade mną szepcząc: "szybka decyzja jest cechą dobrego dowódcy", "atak najlepszą formą obrony" i podobne głupstwa.<br> Kiedy znalazłem się w odległości metra, dostrzegłem przez poprzecinany papier (była to chyba "Mainichi", najpospolitsza gazeta Japonii) szereg straszliwych zębów, jakimi przyozdobiona była szabla krwawego Ja-kiegoś-tam. Nabrałem powietrza, wezwałem do pomocy Buddę Wszechobecnego i runąłem naprzód jak owa burza.<br> Nim jednak to nastąpiło, na szczęście dla nas obu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego