w Warszawie. Wróciła mizerna i milcząca. W Wielki Piątek pochowała swojego dowódcę. Nie na wojskowym cmentarzu, lecz na Służewcu. Most nad torami kolejowymi wciąż jeszcze szczerzył zęby pozrywanych przęseł, żelastwa i kamieni. Nie można było czekać, bo w stolicy przystąpiono energicznie do oczyszczania z grobów podwórek. Do miasta ściągali ludzie, gnieździli się w piwnicach, w ruinach, w których na pozór było niepodobieństwem mieszkać. Ale mieszkali. Bez wody, światła i bez dachu. W piwnicach i na ostatnim, jakimś cudem uratowanym skrawku piętra. Nagle zrobiło się ciepło, chwilami wręcz upalnie, zmarli nie mogli przebywać w zbyt bliskim sąsiedztwie żywych.<br>- Może potem, gdy naprawią most