i pokazujemy ohydę zwykłego, cywilnego, pokojowego umierania. A potem zmniejszamy tempo montażu. Popatrzmy sobie. Słowa z trudem recytowane przez papieża zwalniamy na komputerze i dodajemy echo. Albo Leśmiana: Boże, odlatujący w obce dla nas strony, powstrzymaj odlot swój - I tul z płaczem do piersi ten wiecznie krzywdzony, wierzący w Ciebie gnój. A może: krzywdzony przez Ciebie, wierzący gnój? Za proste, za bardzo do rymu? Ale przecież ten gnój na końcu skutecznie unicestwia łatwiznę rymowanki. Gnój, w jaki zmienia się człowiek. Gnój, jaki pozostawia po sobie. <br>Takim teledyskiem pożegnać papieża? Boże mój, czemuś mnie opuścił? Takim rozpaczliwym pytaniem, powtarzanym przez każde pokolenie