Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
bloki. Opodal rosło parę drzew owocowych. Nic już na nich nie było, tylko jedna gruszka na czubku została. Gdy SS-mani się oddalili, jeden mały skośnooki Rosjanin wdrapał się aż na wierzchołek i zrzucił mi tę gruszkę pod nogi. Zobaczyli go z daleka i nadbiegli, zanim zdążył zejść. Nie zastrzelili go, dobrze by było, żeby zastrzelili, zakatowali go kolbami. Myśmy w Oświęcimiu miały mało łez, ale kiedy jadłam w latrynie tę gruszkę, to popijałam ją łzami. Raz podszedł do nas pikolo, Leoś, miał piętnaście lat. Pytał, czy jest ktoś z Warszawy. Oni czyścili buty, prasowali ubrania i sprzątali pokoje SS-manom i
bloki. Opodal rosło parę drzew owocowych. Nic już na nich nie było, tylko jedna gruszka na czubku została. Gdy SS-mani się oddalili, jeden mały skośnooki Rosjanin wdrapał się aż na wierzchołek i zrzucił mi tę gruszkę pod nogi. Zobaczyli go z daleka i nadbiegli, zanim zdążył zejść. Nie zastrzelili go, dobrze by było, żeby zastrzelili, zakatowali go kolbami. Myśmy w Oświęcimiu miały mało łez, ale kiedy jadłam w latrynie tę gruszkę, to popijałam ją łzami. Raz podszedł do nas pikolo, Leoś, miał piętnaście lat. Pytał, czy jest ktoś z Warszawy. Oni czyścili buty, prasowali ubrania i sprzątali pokoje SS-manom i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego