Jerzego i Kolumba. Wiedzieli, że Zygmunt został wykradziony z więziennego szpitala, wyjechał stamtąd wozem patronackim pod stertą kapusty przysłanej poza właściwym programem pomocy dla więźniów, a przeto nie przyjętej i odesłanej z powrotem. Cała historia, prawdziwa przecież, skoro do niego idą, zdawała się być dziwnym wymysłem.<br>Wiadomość, że leżał w gorączce, że ma wybite na pierwszym śledztwie jedno oko, była wręcz uspokajająca przez swą wiarygodność, która zdawała się rozciągać aż na aferę dziwnej ucieczki.<br><page nr=163> - Żebyście go wtedy widzieli - mówił major, jeszcze teraz, na ulicy, zamykając oczy, jakby chciał chronić wzrok od przerażającego widoku.<br>Zygmunt leżał w prywatnym mieszkaniu któregoś z lekarzy