trzeba, zresztą na więcej nie mógłbym sobie pozwolić z mojej skromnej renty inwalidzkiej. Wychodzę z domu rzadko i niechętnie, jak zbieg z kryjówki. Kiedy zaś zdarza mi się wyjść w ładną pogodę, posuwam się ulicą niby żółw, ocierając się o mury domów, z laską potrzebną do utrzymania równowagi kulawca i gotową do odpędzenia małych natrętów. Ja, który w Neapolu spędziłem całe prawie życie od chłopięctwa, który znam w nim każdy kamień, boję go się na starości, drżę ze strachu w ulicznej kotłowaninie, czuję jak bije w popłochu moje słabe serce. Dlatego, że niedowidzę i niedosłyszę? Eh, nie, trzeba powiedzieć prawdę. Boję