Jankowski złociutki, szkoda nóg. Nie czekając, aż usiądzie poszła do kuchni mrugając do mnie, żebym poszedł za nią. Otworzyła drzwiczki do spiżarki, w której oprócz kilku butelek wina domowej roboty, słoików konfitur i trochę czystej w butelce półlitrowej, były jeszcze śledzie. Cześć się moczyła, a część z przyprawami była już gotowa.<br>- Popatrz - powiedziała matka - co za szczęście, że mamy śledzie. Akurat na taką okazję. Może on nam co załatwi.<br>- Ale co ma załatwić?<br>- Sama nie wiem, ale to mało jest w życiu potrzeb? Dobrze mieć ze znajomych kogoś wpływowego, a jeszcze w rodzinie...<br>Kiwnąłem głową, że rozumiem, ale nic nie rozumiałem