drogę pływającej świeczki. Był to właściwie ogarek, przylepiony do płasko ściętego korka. Miska obłożona długimi paskami papieru, na których dziewczęta wypisały przeróżne imiona mężczyzn. Nie tylko Hania, wszystkie zebrane wpatrywały się w ruch nikłego płomyczka, pomagały mu, dmuchając.<br><br> - To dla mnie, dla mnie! - zawołała z niespodziewaną energią Hania. Natychmiast wybuchnął gromki śmiech. Płomyczek liznął kartkę z imieniem "Apolinary". Surmówna zmarkotniała, dzielnie jednak broniła swego: - Czego chcecie! Będę mówiła do niego Poldziu, Poldziu, moje kochanie.<br> Ona właściwie wcale nie jest brzydka, stwierdziła niespodziewanie Marta. Włosy powoli jej odrastają, policzki wypełnią się, zarumienią. Jest wyniszczona wojną, chorobą i nieszczęściem, ale jeśli potrafi trochę