nogę i udo, z potłuczonymi zegarami, z wyrwanym bokiem kabiny i poszarpanym skrzydłem, żałosny inwalida, jednak cało wylądował gdzieś na łąkach południowego Kentu. Zanim go rozchrupali, odgryzał się walecznie.<br><br>Sierżant Wunsche pędził na pomoc Spitfirowi, który leciał prosto, jakby nie wiedział o tym, że na ogonie siedział mu Messerschmitt i grzał do niego jak do tarczy. Wunsche dopadł przeciwnika, który po dwóch seriach Polaka wykręcił się przez plecy, niby w kurczu, i z dymem walił w dół. O chwilę za późno: Spitfire również dymił, a pilot jego wyskakiwał z kabiny.<br><br>Tymczasem z różnych stron nieba zlatywały się wciąż nowe Messerschmitty. Prawdziwa