tak tajemniczy, że niewiele od niego mogłem się dowiedzieć. Nawet Gawriła unikał rozmów ze mną, był zaaferowany i wciąż dokądś się śpieszył.<br><br>Nieustannie mżył deszcz; wczesne chłody i słoty jesienne uniemożliwiły mi przechadzlki w okolicach depo; w ogrodzie wisiała wilgoć, a na ścieżkach, od dawna nie posypywanych piaskiem, tworzyły się grząskie, błotniste zacieki. Najczęściej więc czas przedobiedni spędzałem u Stiebłowów bawiąc się z Nadią i Liubą, chociaż uważałem te młodsze ode mnie dziewczynki za głupie i niegodne mego towarzystwa. Ulegały mi bez szemrania i wypełniały wszelkie rozkazy, chodziły na czworakach, udawały psy zaprzęgowe, woziły mnie po pokojach na przewróconym krześle, jednym