i wyszedłem z klasy, i ruszyłem przed siebie, i nuciłem pod nosem nieco sprośną teherańską piosenkę; o wieczornej przechadzce Aleją Lalezar i spotkaniu z panienką lekkich obyczajów:<br><br><gap><br>i nawet się nie spostrzegłem, jak już byłem daleko od naszego zakładu, od naszej szkoły, od naszej klasy, w której tym razem pozostali grzeczni chłopcy - Obi i Kuba, i dotknąłem kieszeni na piersiach, gdzie nosiłem kilka zdjęć: Poli i Marysi, i kolorową fotografię Sartapiego, na której odwrocie napisał (po angielsku):<br>"Mojej kochanej słodkiej Ťkaczuszceť - Sartapi",<br>a nazywał mnie kaczuszką (i to było polskie, napisane: katchushka!), bo moja drobna ułomność sprawiała, że chodząc, lekko się