zresztą określić, jak wyglądali. Moment tylko, gdy wbiegli do dworu, a teraz ciemno, nie ma się jak przyjrzeć, pomyślała Marta.<br>W jadalnym czekali na powrót Hani. Oczy wlepione w drzwi. Ogień syczał, rozpalił się od jednej zapałki. Lepiej było przy ogniu niż kulawej dziewczynie nocą w parku z tamtymi. Ciepło, grzeje, jakby nic się nie działo. Czas ciążył. Nie słychać strzału, który oznaczałby śmierć Hani. Można jednak po cichu, zwyczajnie udusić czy pchnąć sztyletem. Oni wszyscy mają sztylety.<br> Hania weszła zarumieniona od mrozu, osypana śniegiem i jakby czymś rozbawiona.<br> - Wiecie, oni mi nawet zasalutowali, zwyczajnie do czapek. Powiedziałam, że to nic