mordę, albo pójdę i zażyję kokainy". "Doradziłem mu, żeby raczej zrobił to drugie", rzekł Tarski. Ówczesna polityczna aura przekonała go, że pora emigrować, co szczęśliwie zrobił w porę. Mimo że byliśmy po imieniu, zachowałem świadomość różnicy pokoleń, tym bardziej że Polska Tarskiego zatrzymała się w międzywojennym Dwudziestoleciu, i jego literacki gust w niczym nie odbiegał od przeciętnej czytelników "Wiadomości Literackich", z Tuwimem jako największym poetą, Boyem i "Kronikami" Słonimskiego. Moje pokolenie, zbyt "rozczochrane", już nie bardzo zgadzało się z warszawskim "ulizanym" establishmentem, ale nigdy tej różnicy perspektyw z Tarskim nie dyskutowałem. <br><br><tit>Trościanko, Wiktor.</> Przygniata mnie władza moja nad nim, bo nie