dnia kosząc żyto, wywijając nad sobą cepami, wówczas odmówiłem sobie na obiad jaglanej kaszy.<br> Przez całe popołudnie, przez noc całą skuczał mój żołądek jak obity pies.<br> Buntował się, skurczybyk, przeciwko mojej woli, przeciwko mnie, człowiekowi, któremu nie wystarczyło, że żyje, że jest, ale chce być inny, święty.<br> Poczekaj, poczekaj, ty gwałtowniku, pieszczochu, maminsynku, maćku wiecznie trawiący, już ja ci pokażę, z kim masz do czynienia, już ja się postaram, żebyś ucichł, żebyś się modlił razem ze mną, żebyś błogosławił każde źdźbło trawy, każdą kroplę wody, każdą mrówkę, którą nam w łaskawości swojej świat boży pokazuje.<br> I przetrzymałem jego psie skuczenie, jego