mu do głowy, wydawało się rozwiązaniem naturalniejszym, uczciwszym. Był zbyt silny - przynajmniej we własnym mniemaniu - by ich sobie zjednywać za cenę kompromisów i ustępstw. I jednocześnie zbyt słaby, by pobić i podbić wszystkich wrogów, którzy zawiązywali przeciwko niemu nowe przymierza.<br>- Z Massudem zawsze było tak samo - opowiadał mi po latach hadżi Abdul Kadir, jeden z nielicznych pasztuńskich komendantów partyzanckich, któremu Massud ufał i którego niejeden raz prosił o pośrednictwo w politycznych targach. - Kiedy był słaby, prosił mnie, bym proponował wrogom rozejm na dobrych warunkach. Ale wystarczyło, że poczuł się silny, a już nie negocjował, tylko dyktował warunki kapitulacji. Zresztą jego przeciwnicy