Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
Należy nam się trochę spokoju. Jutro zaprowadzę przeklętego do miasta i oddam w sołdaty. Niech państwo wychowuje tego raroga.
Dziadzia chrząknął szybko kilkakroć. Patrzył na swoje ręce, żylaste i ogorzałe, w których trzymał modlitewnik.
- Widział kto kiedy takie dziecko? Sam na świecie jak palec, a uparty, haman, a niewdzięczny, a hardy... Rozległo się ciche skomlenie Panfila. Umilkli, czujnie nasłuchując. Pies uspokoił się jednak rychło, pogrążywszy się z powrotem w drzemce.
- Trzeba iść spać - westchnęła Babka. Dziadzia jął zdejmować ciężkie buty, z których sypnęła się starta na proszek słoma. Babka słała łóżko, nadzwyczaj starannie ubijając poduchy. Za oknem budził się wiatr. Raptem
Należy nam się trochę spokoju. Jutro zaprowadzę przeklętego do miasta i oddam w sołdaty. Niech państwo wychowuje tego raroga.<br>Dziadzia chrząknął szybko kilkakroć. Patrzył na swoje ręce, żylaste i ogorzałe, w których trzymał modlitewnik.<br>- Widział kto kiedy takie dziecko? Sam na świecie jak palec, a uparty, haman, a niewdzięczny, a hardy... Rozległo się ciche skomlenie Panfila. Umilkli, czujnie nasłuchując. Pies uspokoił się jednak rychło, pogrążywszy się z powrotem w drzemce.<br>- Trzeba iść spać - westchnęła Babka. Dziadzia jął zdejmować ciężkie buty, z których sypnęła się starta na proszek słoma. Babka słała łóżko, nadzwyczaj starannie ubijając poduchy. Za oknem budził się wiatr. Raptem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego