w piłkę albo jeździli na rowerach, a Fred siadał przy biurku, zapalał lampę i liczył. Może powodowała to tusza, a może okulary korygujące potężnego zeza, trudno powiedzieć - w każdym razie, jak na dziecko, wyglądał zaskakująco poważnie.<br>O Jacku, w tym okresie, niewiele można było powiedzieć. Może tylko tyle, że lubił hazard, które to określenie nie bardzo przecież pasuje do dziecka. Do Jacka jednak już wówczas pasowało. Grał ze wszystkimi o wszystko i odnosił sukcesy. Miał wrodzone szczęście i umiał temu szczęściu pomagać. To on fałszował stopnie w dzienniku, to on po lekcji religii przewrócił skarbonkę w kształcie aniołka do góry nogami