podkreślam - stan pewnej histerii społecznej. W jakiś sposób to zrozumiałe. Cały naród został poddany szybkim i głębokim zmianom politycznym, ekonomicznym, kulturowym. To musiało owocować dezorientacją i frustracją. Nie zmienia to faktu, że np. orędzie Papieża bezustannie polityzowano, znacznie bardziej niż w czasach PRL. Roztrząsano głównie, którą opcję poparł w danej homilii, z posłem jakiej partii się spotkał, z kim ile rozmawiał, kto nie był na audiencji, kto stał w pierwszym szeregu - okropieństwo. To się odnosi także do wielu z nas, spośród Kościoła. Orędzie Papieża stało się jakby mniej istotne, ważniejsze bowiem było, czy Ojciec Święty dostarcza nam "amunicji" do prowadzonych ówcześnie