kupi. Następny szewc kupował od tego o dziesięć procent drożej, aż ludzie cały kapitał zanieśli na giełdę. A jak to wszystko się w końcu spieprzyło na głowę, to ludzie zostali na lodzie. Dużo sklepów, małych firm, średnich, różni producenci sznurków, kremów, żyrandoli przestali istnieć. Kiedy zaczyna się w Polsce kończyć hossa a zaczyna bessa? Wtedy, kiedy na giełdę przychodzą sprzątaczki i kelnerzy. Kiedy już cały naród przychodzi ze swymi oszczędnościami na giełdę i ceny świrują, to musi runąć. Ja nikogo tutaj nie winię, ale komentarze w prasie typu: "Hossa, hossa. Już mamy dziewiętnaście, już mamy dwadzieścia, już mamy..." Żyjemy w wolnym