jednym z mijanych miasteczek zatrzymujemy się na zakupy. Targ rybny - ogromne ilości ryb, głowonogów, roślinności morskiej, wszystkiego, co potrafiła natura wyhodować w ciemności i zimnych głębiach.<br> Z wprawą znawców moi towarzysze kupują kilka potężnych ryb, kilka wiązek suszonych ośmiornic, bukiety morskiego ziela. Rozumiem, że wieziemy się z własnym wiktem, a hotelowa kuchnia zajmie się tylko wszystkim, preparując niezrównane smakołyki.<br> Znów mila za milą przebijamy się przez zatłoczone szosy. Klucząc, wyprzedzając, jęcząc przeciążonym silnikiem, pchamy sobą czerwony rój tamujących nas świateł stopowych. W bagażniku subaru miarowo bulgocą mocniejsze specyfiki mające uświetnić party.<br> Mimo późnej nocy Zushi jest pełne ludzi. Japonki w kimonach