utykając prowadzi poloneza) Pani Dziubo... Panie Rotmistrzu... (oboje nagłym ruchem kładą rozczapierzoną dłoń na twarzy) proszę tędy... (wychodzą, wraca sam i przy mruczandzie CHÓRU FLACH tańczy poloneza, trzymając służbowo czapkę przy piersiach. Naraz zamyka oczy. Staje. Światła zaczynają wygasać przy rosnącym po beethovenowsku śpiewie narodowego CHÓRU FLACH.<br> K o n i e c<br> Bruksela - Genewa<br> lipiec-grudzień 1972<br>panie pułkowniku, sto trzydzieści pięć ,,kameli", puszka soku pomarańczowego, trzy ,,korned-bify" i para wełnianych skarpetek...<br>UCHODŹCA IV Sto trzydzieści pięć? Akurat tyle? A te piętnaście, co? Pani mi nie powie... że Amerykanie pakują po sto trzydzieści pięć... Kto tu tak dzieli, wydziela ten