się, chybotał, podskakiwał, jakby miał wylecieć w powietrze, <br>zapadał nagle w głąb, prawie tonął przywalany górami wody. Za każdym uderzeniem <br>zdawał się grzęznąć głębiej we wzburzonej toni. Pudło coraz rozpaczliwiej skrzypiało <br>w swych wiązaniach. Z części podkładzia, gdzie znajdowali się wioślarze, dochodził <br>nieustanny krzyk ludzki. Więźniów nikt nie pilnował, zamknięto ich tylko. Kilku <br>z nich udało się oderwać od swoich ław. Ciągnąc za sobą łańcuchy biegali na <br>oślep wąskim przejściem. Nie wiedzieli, co mają zrobić z odzyskaną wolnością. <br>Słysząc ich tupot, pozostali wioślarze wyli tym głośniej; wyciągali ręce i usiłowali <br>tamtych złapać. Co chwila chybot okrętu przewracał wszystkich, rzucał jednych <br>na drugich