ciemniały ich wielkie łagodne oczy z jaskrawo pomalowanymi powiekami.<br>- Co ona śpiewała? <br>- Że ją stanik ciśnie i nie ma przyjaznej ręki, która by go poluzowala, więc się ofiarowałem z pomocą.<br>- No, no, nie przypuszczałam, że macie takie piosenki - kręciła Margit głową. - U was surowe obyczaje, dyscyplina w rodzinie, dziewczęta pokornie idą w łoże mężczyzny, którego rada familijna wyznaczy.<br>- To nie piosenka - bronił się malarz - ona sama wymyśliła. Zgrzała się przy robocie, stanik ją cisnął, szukała w śpiewie ulgi... Sądziła, że jest wyłącznie między swymi, skądże mogła przypuszczać, że ktoś ją posłyszy, ot, takie dziewczęce przekomarzania.<br>Blask zachodu słał się pod drzewa